Pewnym zwycięstwem - 3:0 (1:0) zakończył się dzisiejszy wyjazdowy mecz Wichru Kobyłka z Koroną Warszawa, który inaugurował VI kolejkę rozgrywek "Klasy A" gr. I (Warszawa). Bramki dla podopiecznych trenera Aleksandra Cieślaka zdobyli Jan Szulkowski, który dwukrotnie wpisał się na listę strzelców oraz Hubert Władyka. Tym samym pierwsze w tym sezonie zwycięstwo Wichru w delegacji stało się faktem!
(więcej w rozwinięciu)
Od pierwszego gwizdka arbitra widać było, że to przyjezdni lepiej weszli w mecz. Podopieczni trenera Aleksandra Cieślaka częściej gościli na połowie rywali, wymieniali więcej podań a także jako pierwsi stworzyli sobie groźną sytuację bramkową. Po rzucie rożnym zakotłowało się w polu karnym Korony ale ostatecznie żaden z naszych zawodników nie zdołał skierować piłki do siatki rywala. W 17. minucie meczu ambitnie o futbolówkę w polu karnym Korony powalczył Kamil Boratyński, który zahaczony przez bramkarza gosodarzy padł na murawę a sędzia wskazał na "wapno". Etatowy wykonawca rzutów karnych, Hubert Władyka, nie pomylił się i tym razem uderzając piłkę na tyle precyzyjnie, że pomimo wyczucia intencji strzelca, bramkarz nie zdołał zapobiec utaty bramki (1:0). Kilkanaście sekund później Hubert Władyka mógł ponownie wpisać się na listę strzelców. Po błędzie jednego z defensorów rywali, nasz zawodnik znalazł się w sytuacji sam na sam z golkiperem Korony ale niestety trafił tylko w słupek. Chwilę potem dobry przechwyt pod polem karnym "Koroniarzy" zanotował Jan Skotnicki, który wpadł z futbolówką w pole karne przeciwników jednak jego dośrodkowanie wybił obrońca Korony, zażegnując tym samym niebezpieczeństwo pod własną bramką. Od 25. minuty spotkania powinniśmy grać w przewadze jednego zawodnika. Wtedy to Hubert Władyka urwał się obrońcy i miał przed sobą otwartą drogę do bramki miejscowych. Tuż przed polem karnym defensor Korony postanowił przećwiczyć chwyt rodem z zapasów i powalił na ziemię naszego zawodnika, który przypomnijmy, wychodził już sam na sam z bramkarzem rywali. Faul taktyczny i ewidentna czerwona kartka, którą na stadionie widzieli niemal wszyscy, łącznie z obserwatorem. Niestety nie widział jej sędzia, który nie wiedzieć czemu zdecydował się na pokazanie defensorowi Korony tylko żółtego kartonika co było ewidentnym błędem nawet w ocenie obserwatora. Mimo, że nie do końca mogliśmy pogodzić się z decyzją sędziego, trzeba było grać dalej. Mało brakowało abyśmy kolejnego gola zdobyli właśnie bezpośrednio z rzutu wolnego podyktowanego za ten faul. Jego wykonawca, Hubert Władyka, pomylił się jednak nieznacznie uderzając w słupek. Szkoda bo przy ciut lepszej precyzji nasz gracz mógłby mieć na swoim koncie klasycznego hattricka już po 26. minutach gry i w zasadzie mecz mógłby się skończyć. Niestety zamiast trzech bramek na naszym koncie była tylko jedna i wynik w dalszym ciągu pozostawał sprawą otwartą. Na domiar złego w ostatnim kwadransie pierwszej połowy daliśmy dojść do głosu gospodarzom, którzy mogli nas zaskoczyć w 39. minucie spotkania. Wtedy to groźny strzał z dystansu oddał jeden z "Koroniarzy" a piłka po rykoszecie poszybowała minimalnie nad poprzeczką bramki strzeżonej przez Oskara Rejfa. Na szczęście rzut rożny nie przyniósł rywalom pożytku i dowieźliśmy skromne prowadzenie do końca pierwszej części spotkania.
Druga odsłona meczu mogła zacząć się dla nas pomyślnie. W 51. minucie spotkania Hubert Władyka dośrodkował piłkę w pole karne, która spadła wprost pod nogi Jana Szulkowskiego. Niestety nasz zawodnik z około dwóch metrów trafił wprost w bramkarza Korony. W kolejnych minutach zawodnicy Wichru niepotrzebnie spuścili z tonu. Zamiast przycisnąć rywali i poszukać drugiego trafienia, cofnęliśmy się głęboko pozwalając przeciwnikowi na bardziej ofensywną grę. W tym fragmencie spotkania zawodnicy Korony przeprowadzili kilka mniej lub bardziej groźnych akcji, zwłaszcza lewym skrzydłem jednak brak dokładności zwykle sprawiał, że akcje te paliły na panewce. Najgroźniejsza sytuacja w tym fragmencie spotkania to bez wątpienia strzał z rzutu wolnego przed naszym polem karnym, który w 67. minucie meczu w bardzo dobrym stylu obronił Oskar Rejf. Na szczęście końcówka należała już do Wichru, który wykorzystał zmęczenie rywala. Niespełna pięć minut później, po kontrze Wichru w polu karnym rywale sfaulowali Daniela Kanię a sędzia po chwili zawahania zdecydował się po raz drugi w tym spotkaniu przyznać nam rzut karny. Po chwili przerwy spowodowanej udzielaniem pomocy dwóm naszym zawodnikom, którzy ucierpieli w tej akcji, do piłki podszedł Jan Szulkowski, który w zastępstwie zmienionego chwilę wcześniej Huberta Władyki, został wyznaczony do wykonania "jedenastki". Nasz gracz kompletnie zmylił bramkarza, uderzając piłkę po ziemi w prawy róg i podwyższył prowadzenie Wichru (2:0). Chwilę potem kolejna nasza kontra mogła zagrozić bramce rywali jednak Kamil Boratyński zamiast zdecydować się na idywidualną akcję, wybrał opcję podania do kolegi, który znajdował się na spalonym i sędzia przerwał grę. Na szczęście w 79. minucie meczu postawaliśmy "kropkę nad i". Błąd defensora Korony wykorzystał Jan Szulkowski, który przejął futbolówkę, ze spokojem minął bramkarza rywali i kopnął do pustej bramki (3:0). Duże brawa w tej sytuacji należą się także Jakubowi Godlewskiemu, który ambitnie powalczył z rywalem, umożliwiając przejęcie piłki swojemu koledze z drużyny. Po strzeleniu trzeciego gola poczuliśmy się już na boisku bardzo pewnie. W końcówce jeszcze mogliśmy a nawet powinniśmy podwyższyć prowadzenie ale na minutę przed końcem spotkania Jan Szulkowski nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem Korony. Nasz zawodnik uderzył piłkę pomiędzy nogami golkipera miejscowych, jednak piłka zatrzepotała tylko w bocznej siatce. Chwilę potem sędzia zakończył spotkanie i pierwszy wyjazdowy komplet Wichru w tym sezonie stał się faktem.
Odnieśliśmy dziś pewne zwycięstwo choć był taki fragment spotkania, w którym coraz to bardziej zaczynało pachnieć remisem. W pewnym momencie niepotrzebnie oddaliśmy inicjatywę rywalom, których nie potrafiliśmy wcześniej dobić. Przy ciut lepszej skuteczności powinniśmy strzelić 5 lub 6 goli. Inna sprawa, że od 25. minuty spotkania rywale powinni grać w osłabieniu ale to czemu sędzia nie pokazał czerwonej kartki w tej sytuacji pozostanie tylko jego tajemnicą. Faul taktyczny ostatniego obrońcy, który nie jest zainteresowany piłką a powaleniem zawodnika musi kończyć się po prostu czerwoną kartką. Szczęście w nieszczęściu, że błąd sedziego nie wypaczył wyniku meczu. Mimo wszystko nie wróżymy jednak sędziemu rychłego awansu do Ligi Okręgowej bowiem będący na meczu obserwator również krytycznie ocenił jego decyzję w tej sytuacji.
Kolejny mecz ligowy zawodnicy Wichru Kobyłka rozegrają w sobotę, 30 września o godzinie 16:00. Na własnym boisku zmierzymy się z AszWoj Rembertów.
MKS Wicher Kobyłka: Oskar Rejf - Michał Górecki, Kacper Jąkała, Konrad Nosek, Jakub Bogdan żk - Jan Skotnicki (66" Jakub Godlewski żk), Daniel Sulich żk (76" Krystian Hargot), Antoni Grabowski, Jan Szulkowski, Kamil Boratyński - Hubert Władyka (64" Daniel Kania)
23 września 2017, 11:00 - VI kolejka "A- klasy" gr. I (Warszawa) - Warszawa
Korona Warszawa - MKS Wicher Kobyłka 0:3 (0:1)
bramki dla Wichru: Hubert Władyka 17 z rzutu karnego, Jan Szulkowski 74 z rzutu karnego, 79
żółte kartki (Wicher): Daniel Sulich, Jakub Bogdan, Jakub Godlewski
sędziował: Adrian Karandys (WS Warszawa)
widzów: 40
Pomeczowa wypowiedź trenera Aleksandra Cieślaka:
"Plan wykonany. Szkoda niewykorzystanych szans na podwyższenie wyniku ale 3 punkty na wyjeździe cieszą. Życzymy powodzenia drużynie Korony w następnych meczach ".